poniedziałek, 29 czerwca 2015

3. Szatanirro



SZATANIRRO


Pierwsze wrażenie
         Pierwsze wrażenie nie będzie do końca pierwsze, bo na twojego bloga wchodziłam już dawno, kiedy dodawałam go do spisu. Faktem jest, że wtedy zwróciłam uwagę bardziej na długaśny tytuł, niż adres bloga, jedno jest pewne – zostaje w pamięci. Oprócz tego, że nie zdradza za wiele, nie jest „poetycki”, to całkiem dobra, chwytliwa nazwa, zwłaszcza jak na zbiór kilku opowiadań. Właściwie to nie mam tutaj się czego przyczepić.
         Szablon jest przyjemny, w jasnych kolorach, nie przesuwa się w dół razem ze stroną. Być może mam pewne zastrzeżenie – mianowicie chodzi o zamek, który daje mi do myślenia, że to jakieś opowiadanie o Hogwarcie, ale wchodząc w podstrony szybko wywnioskowałam, że to fałszywy trop. To tylko mały zgrzyt, ale tyle jest w Internecie różnych szabloniarni i możliwości zamówienia indywidualnego szablonu, że warto z nich korzystać.
         Krótko i zwięźle – nic mi tutaj bardzo nie przeszkadza, patrzy się przyjemnie na stronę, która jest zwięźle zagospodarowana, na pierwszy rzut oka nie widzę zbędnej ilości dodatków – fajerwerków nie ma, to prawda (jako że mój gust estetyczny jest wybredny, musiałam to napisać, co nie znaczy, że powinnaś coś zmieniać), ale jest elegancko i ze smakiem. Dlatego nie będę mieć wyrzutów sumienia za taką liczbę punktów.
8/10 pkt

Wygląd bloga
         Wygląd szablonowy – tak bym go nazwała i bynajmniej nie chodzi o szablon (heehe, taki suchy żart, bo jestem w dziwnie nieprofesjonalnym nastroju na pisanie oceny). To znaczy, w katalogu wygląda ładnie, na blogu prezentuje się elegancko, nic niepotrzebnie nie wystaje, nie kłuje w oczy, nie przesuwa się i nie tworzy piekła dla perfekcjonisty. Ot, dobrze wykonany szablon. Jednak mi nigdy to nie wystarczało przy tworzeniu jakichkolwiek wyglądów, a mam ich za sobą dużo – gorszych i lepszych, przyznam szczerze. Tak naprawdę zaserwowałaś standardowy wygląd bloga, bez czegoś specjalnego i przykuwającego uwagę. Nie ma tutaj wiele, co zapamiętałabym z dziesięciu odwiedzonych linków ze spisu, nie mam pojęcia czy wybrałabym akurat tego bloga, gdybym szukała lektury na wieczór. Pojawia się pytanie, czy nie lepiej poszukać czegoś „specjalniejszego”, bardziej oryginalnego – a może tylko ja tak uważam, bo nienawidzę, kiedy wygląd mojego bloga niczym wielkim się nie odznacza. Blogspot ma naprawdę nieograniczone możliwości tworzenia wyglądu dla bloga, trzeba tylko spędzić nad tym kupę czasu. A jeśli się nie potrafi – można przeszukać dużo stron, które oferują ciekawe rozwiązania dla blogów z opowiadaniami.
         Muszę tutaj wspomnieć o tym Hogwarcie na zdjęciu, chociaż napomknęłam o nim wcześniej. To tak naprawdę jedna z niewielu rzeczy, która ma podstawy, żeby przeszkadzać potencjalnemu czytelnikowi. Kolejna to zdjęcia w rozdziałach – nie rozumiem, dlaczego je tam umieszczasz, choć zapewne masz jakiś powód. Dodatkowa grafika, kolorystycznie nie pasująca do całości jakoś mnie rozprasza, burzy nastrój wyglądu.
         Wspominałam już chyba, że nie lubię szablonów, które „stoją w miejscu”, zwłaszcza kiedy umieszcza się je na blogach z opowiadaniem. To jednak na ocenę nie wpłynie, bo każdy ma swój gust, ale nadmienię po cichu, że nie wybrałabym tego wyglądu do Twoich opowiadań. Niemniej kolorystyka jest jasna, wszystko utrzymałaś w konsekwencji wybranej gamy barw (poza dodatkowymi zdjęciami przy rozdziałach, rzecz jasna), czcionka jest widoczna i oczy nie bolą od długiego czytania, a to wydaje mi się być najważniejsze.
12/15 pkt

Treść bloga
         Prawda jest taka i zaznaczam to na samym początku (bo nie mam pojęcia w jakim tonie wyjdzie mi dalsza część tej oceny), że twoje opowiadanie mnie momentami irytowało i wkurzało, ale naraz nie mogłam się od niego oderwać. Pełne sprzeczności, zupełnie niezrozumiała dla mnie sprawa, ale postaram się rozwinąć tę myśl za moment i może zrozumiesz, o co mi chodzi i dowiesz się jak sprawić, żeby pozostał tylko drugi wymieniony przeze mnie aspekt.

- fabuła/posty
         Wybrałam opowiadanie nazwane „Kochana Łajza” - trafiło na niego zupełnie przez przypadek. Nie mogłam sobie pozwolić na czytanie wszystkich ze względów głównie czasowych. Chętnie podkreślę, że ocena pojawia się tak długo po poprzedniej przez wzgląd na to, że wybrałam dużą ilość rozdziałów do przeczytania. Na wielkie szczęście wszystkie rozdziały, opowiadania, dodatki do każdego opowiadania są poukładane i łatwo wszystko znaleźć. Gdyby tak nie było, z pewnością jadowicie bym ci to wypominała, bo najważniejsza - zaraz po treści - jest łatwość przemieszczania się po blogu i znajdowania tego, czego akurat się szuka.
         Pierwsze rozdziały są krótkie, ale już one stawiają mnie w niewygodnej pozycji, że nie wiem czy chcę czytać dalej czy raczej czytanie już zakończyć. Fabuła jest, przede wszystkim, bardzo nieskomplikowana. Ot, nastawiłam się na romans, to miało być takie przyjemne i lekkie opowiadanie do przeczytania po ciężkim dniu. Nie powinnam się zawieść, bo właściwie to jest to tylko romans, oprócz niego w połączeniu z kłótniami, odrzuceniem, nieodwzajemnieniem nic się tam więcej nie dzieje. I tutaj dotarłam do pierwszego kamienia milowego.
         Tak naprawdę sprowadzasz całą fabułę i wszystkich bohaterów do jednego – miłości. Od miłości rozchodzą się wszystkie drogi fabularne w opowiadaniu, powstają wszystkie problemy, od nieodwzajemnionego uczucia negatywne emocje, a jak ktoś jest szczęśliwy – to tylko z powodu miłości. I wkurzało mnie to notorycznie, bo za bardzo się na tym skupiałaś, zupełnie pomijając inne ważne aspekty życia, jak przyjaźń czy rodzina chociażby, albo wspominałaś o nich bardzo pobieżnie. I przez to opowiadanie, które z założenia miało być romansem i miało być lekkie stało się uciążliwe. Łatwo było przejrzeć, jak skończy się większość zaistniałych wątków, a fabuła, przynajmniej w tych rozdziałach, które przeczytałam, ograniczała się w schemacie – wpadanie na siebie przez przypadek – nienawiść głównych bohaterów, ostra wymiana zdań – on zakochany, ale tego nie pokaże bo jest zbyt dumny, ona go nienawidzi od samego pierwszego spotkania. Chyba rozumiesz, że nie jest to nic porywającego. Nie mam wiele przeciwko schematom, można je używać w opowiadaniach i wiem że ciężko się od nich uwolnić, ale zaczynają przeszkadzać w momencie, kiedy wszystko jest na ich oparte – od nienawiści do miłości, każda relacja i akcja.
         Muszę chyba zwrócić Ci nieco honoru, bo przypomniałam sobie teraz, że faktycznie wspominałaś o matce głównego bohatera pod sam koniec opowiadania. Niestety ta relacja matka-syn została wykorzystana jedynie do tego, żeby znów zmusić bohaterów, żeby byli ze sobą, udawali małżeństwo, żeby coś się między nimi działo. Dla mnie takie akcje są zbyt przewidywalne i płytkie, to tanie chwyty pisarskie, jakkolwiek okrutnie to zabrzmi. Zamiast pogłowić się trochę jak można urozmaicać relacje, spłacałaś je do maksimum. Zamiast wymyślić drobne akcje na przybliżenie/oddalenie od siebie bohaterów, oni najpierw się upijali, później nieświadomy niczego Luke położył się na niej, później taksówka, zazdrość o sąsiada... I tutaj docieramy do kolejnego ważnego punktu w fabule całości.
         Sąsiad, czyli Tom Hiddleston. To zupełnie odjęło sprawie jakiegokolwiek realizmu. Wątpię, że aktor takiej sławy mieszkałby w zwykłej kamienicy, a przynajmniej że ta kamienica nie byłaby wiecznie obstawiona fotoreporterami. Przedstawiłaś go trochę jak „zwykłego” obywatela i powiem tyle, że to też odjęło mi przyjemność czytania.
         Niefortunne zbiegi okoliczności, które nie mogłyby zdarzyć się w normalnym życiu – trzy razy spotkać tego samego faceta, całować się z nim przez sen (sic! - ta scena sprawiła, że musiałam przestać czytać, nie wyobrażam sobie żeby ktoś mógł spać tak mocno, żeby namiętnie całować się z obcym w samolocie i się nie budzić), a na koniec – zamieszkać z nim w jednej kamienicy. A, nie na koniec, bo z tego co zrozumiałam najlepsza przyjaciółka Klaudii umawia się z jego bratem. To wszystko sprawiło, że zupełnie zabrakło mi odczucia realizmu w opowiadaniu. Wiele spraw i akcji pociągnęłabym inaczej.
         Niepotrzebnie po każdym fragmencie opowiadania, który oddzielasz od kolejnego tłumaczysz czytelnikowi jak idiocie, że wszystko co się stało lub stanie będzie miało określone skutki. Masz takie przyzwyczajenie albo robisz to specjalnie, że stało się jedno, ale w ostatnim zdaniu dodajesz, że wcale tak nie będzie, bo wszystko może się zmienić. Zamiast pisać co stanie się w przyszłości, po prostu... Tą przyszłość opisz. Takie zakończenia być może motywują do dalszego czytania, ale nie dojrzałego czytelnika, który ostatecznie nie chce mieć wszystkiego na tacy i który chce odkrywać historię wraz z jej biegiem, a nie kilka kroków naprzód. W dodatku takie wstawki zawsze kończysz wielokropkiem i to bardzo utrudnia odbiór. A mnie na dodatek niemiłosiernie przeszkadza wizualnie. O nieszczęsnym wielokropku jeszcze będę się wypowiadać, tu tylko zaznaczam, że taki problem istnieje.
         Momentami fabuła jest naciągana nie do zniesienia i są to fragmenty opowiadania, przez które nie miałam ochoty czytać dalej. Tanie chwyty, powtarzalne z opowiadania na opowiadanie, często zbyt absurdalne, żeby w nie uwierzyć. Ale później przychodziła myśl, że jednak chcę czytać dalej i teraz mam problem z odnalezieniem powodu, dlaczego ona się pojawiała. Nie wiem, czy to zasługa twojego stylu pisania, czy może jakiejś dawki przyjemności i odmóżdżenia, które serwujesz czytelnikowi. Mimo wszystkiego co mnie irytowało podczas czytania, wróciłabym do tego opowiadania, żeby je dokończyć, chętnie też zajrzałabym do innych. Dziwnie czuję się ze świadomością jak absurdalnie to brzmi, ale nie potrafię trafniej ująć tego w słowa.
9/15 pkt

- kreowanie bohaterów
         Przechodzimy do punktu, w którym mam dużo do napisania. Bohaterów nie ma dużo, dwie pierwszoplanowe postacie – męska i damska oraz drugoplanowe – ich przyjaciele, rodzina i sławny aktor. W zwyczaju mam zaczynać od bohaterów najważniejszych, na pierwszy ogień wrzucam więc Klaudię.
         Od początku, od samego prologu czułam, że jest to postać kontrowersyjna, która nie wszystkim może przypaść do gustu. Głośna, wybuchowa, zwariowana – jak dla mnie za bardzo. To przypominało mi groteskę albo karykaturę bardziej niż zwyczajnego człowieka. Potrafiła obrażać się na swoją przyjaciółkę o zupełną bzdurę i w takich momentach, kiedy robiła problem naprawdę z powietrza nie dało się jej lubić. Obrażona panna, ot, nie główna, solidnie wykreowana bohaterka. Zbyt często i zbyt chaotycznie zmieniałaś jej uczucia, przez co nie miałam wcale wrażenia, że taka osoba mogłaby naprawdę istnieć. Może to kwestia tego, że za mało skupiałaś się na opisach emocji i momentami ważniejsze było to, co Klaudia aktualnie robi i myśli niż to, co naprawdę czuje. Kompletne uczuciowo-emocjonalne science fiction to była przeprowadzka od jednej przyjaciółki do drugiej. Zgodziła się tak bez słowa, bez niczego, bez informacji, ustalenia czegokolwiek z Mayą... Zupełnie bez sensu. I nie skupiasz się na innych aspektach Klaudii jako człowieka tak mocno, jak na jej miłości, której sobie nie uświadamia i zafascynowania aktorem. To właściwie tylko na tej płaszczyźnie dane mi było ją poznać.
         Myślałam, że w zestawieniu z taką odważną w kreowaniu bohaterką postać męska – Luke, wypadnie zdecydowanie lepiej. Tak jednak nie jest. Młody, wnioskuję też że bogaty i inteligentny mężczyzna traci głowę dla podlotka po studiach zaledwie po jednym pocałunku i od początku wiadomo, że chce ją uwieść. Na płaszczyźnie tego bohatera nie ma nic więcej, a nawet jeśli próbowałaś coś tam zamieścić, to zostało to zupełnie stłamszone przez romantyczne uczucie.
         Mimo wszystko nie tworzysz z tych postaci kompletnych ideałów i to się ceni. Nie mówię już o tym, że ich nastroje się zmieniają jak pogoda w marcu i bardziej przypominają momentami zbuntowanych nastolatków, którzy nie wiedzą nadal czego chcą od życia niż dorosłych, ustatkowanych ludzi, ale po prostu nie czuć tego, że postacie są idealizowane.
         Na dalszym planie jest Tom, postać bardziej tajemnicza, ale równie płaska co dwie wcześniejsze. Może akurat trafiłam na rozdziały, w których nie było go wiele, ale jeśli się pojawia, to głównie w tle lub w myślach Klaudii (czy też kiedy jest wspominana zazdrość Luka).
         Reszta bohaterów to raczej szare tło, przyćmieni zostali relacją pomiędzy dwoma bohaterami pierwszoplanowymi. A szkoda, bo Zack chociażby od razu przypadł mi do gustu, podobnie jak jego żona. Tutaj jednak jeszcze nadmienię, że ich relacja ociera się o cukierkową i przez to bardzo nierealną. Oni są na drugim planie, ale jednak ich wieczne przekomarzanie się, „kochanie, skarbie” i motywy, w których pokazujesz im razem sprawiają, że w moich oczach daleko im do realnego związku. No chyba, że udają i napisałaś to specjalnie w taki sposób, ale wątpię.
3/10 pkt

- świat przedstawiony
         Londyn. Nie miałam jednak klarownego poczucia gdzie jestem czytając to opowiadanie. Ciągle przewijały się mieszkania, lotnisko, knajpa, taksówka, kamienica. Niby niewiele, ale dużo nie oczekuje się od romansów obyczajowych. Myślę jednak, że to co przedstawiłaś to nie było wszystko. Brakowało mi miejscami opisów świata, nie tylko czynności, na których skupiona była Klaudia. Ogólnie wiadomo, gdzie się znajdujemy, ale tak naprawdę znalazłam niewiele na temat wystroju, kolorystyki czy chociaż nastroju danych pomieszczeń albo mieszkania, w którym mieszkają dziewczyny. O ile pamięć mnie nie myli wspominałaś o nowoczesności i to... Tak naprawdę tyle.
         Chociaż opisów zamieszczałaś niewiele, to nie miałam wrażenia, że bohaterowie zawieszeni są w próżni, tylko naprawdę chodzą normalnie ulicami, latają samolotem, jadą taksówką. Także czasem brakowało przedstawienia świata, ale nie odczuwałam tego braku tragicznie podczas czytania.
7/10 pkt

- dialogi
         W dialogach pierwsze, co przychodzi mi na myśl, to przesadne nadużywanie słów jaki „Pijawka” czy „Łajza”. Tak jakbyś bardzo chciała podkreślić to, jak zwracają się do siebie bohaterowie, ale wychodzi w ostatecznym rachunku bardzo mało subtelnie i w końcu się nudzi czytelnikowi. Na ogół zapisujesz dialogi poprawnie, choć czasem zdarza Ci się zrobić błąd i nie wiem czy to wynik literówki czy niewiedzy.
          W większości przypadków dialogi są prowadzone całkiem naturalnie i nie ma ich przesadnie dużo, a z drugiej strony opowiadanie też nie ogranicza się do opisów. Czasem są wciśnięte w usta bohaterów trochę na siłę, a przynajmniej tak mi się wydawało podczas czytania (na przykład wtedy, kiedy chcesz osiągnąć jakiś cel poprzez dialog – na przykład moment, w którym Nat podsuwa Klaudii pomysł na prezent urodzinowy). Co najważniejsze, dialogi nie są barierą, na której trzeba się podczas czytania zatrzymać i powtórzyć w myślach, rozmyślając o jej sensie. Nie przeszkadzają w czytaniu, choć nie są zbyt błyskotliwe czy zaskakujące.

4/5 pkt

- oryginalność
         Nazwałabym to opowiadanie typowym romansem – schemat przedstawiłam już wyżej. On i ona, na drodze do ich miłości nie tylko oni sami i ich uprzedzenia, ale też inni ludzie i zbiegi okoliczności, różne wydarzenia. W końcu jednak je pokonują i są ze sobą – co konsumują w sposób szybki, zostając jeszcze na tym przyłapani przez przyjaciółkę. Ani w kreacji postaci ani w prowadzeniu fabuły nie znalazłam nic wybijającego się ponad przyzwoity, ale schematyczny poziom. Nie trafiłam na żadne zaskakujące zwroty akcji, cóż więcej tutaj dodać? Nic nowego, ale zaznaczę jeszcze raz – przyjemnie się czyta na poprawę humoru po długim dniu.
1/5 pkt

- przyjemność czytania
         Punkt, w którym nie mam już nic nowego do napisania, bo ujęłam to wiele razy we wcześniejszych fragmentach. Pomimo żenujących, momentami irracjonalnych scen, wracałam zawsze do tego opowiadania bez przymusu, nawet z radością. Chociaż później znów zdarzało się coś, przez co plułam sobie w brodę, to nie czytałam ogólnie na siłę. I najgorsze jest to, że nie mogę pomóc ci odkryć w czym tkwi sekret do takiego sukcesu.
4/5 pkt


Język i poprawność
- ortografia i gramatyka
         Nadużywasz wielokropków. Czytając rozdział wiele razy przerwały mi one płynność czytania, zupełnie niepotrzebnie w niektórych miejscach wprowadzając w stan zamyślenia, który zwyczajnie nie był konieczny. Radzę nad tym popracować, bo to jako pierwsze rzuciło mi się w oczy i naprawdę raziło. Drugie zaraz po wielokropkach były przecinki. Matko, przecinki w twoim opowiadaniu żyją sobie jak chcą, rzucone bez sensu i ładu. W większości przypadków przez tą nieszczęsną interpunkcję gubiłam się w składni zdania, musiałam czytać go kilka razy. Kolejny ogólny błąd to jest zatracanie się w logice zdania. Niektóre były zupełnie pozbawione sensu, mam nadzieję że uda mi się je wyłapać i wypisać. Ostatnia rzecz – dopiski w nawiasach kwadratowych. Może miały być śmieszne, ale ogólnie wyglądają bardzo źle i radzę z nich zrezygnować – zamiast dopisywać, że to neologizm, po prostu znajduj inne, poprawne  słowo. Każde da się zastąpić, takiego jestem zdania.
         Pamiętaj o tym, że przed dywizem w zapisie dialogów też musi być akapit. Jego brak wprowadza chaos i chociaż ty tego nie czujesz, to wprowadza niezły zamęt w głowie osoby czytającej i szukającej sensu w dialogach.

PROLOG
„Tak, jej wesoła pioseneczka, miała stać się wręcz hymnem, po kilku latach ciężkiej pracy.” - Przecinki szaleją. - „Tak, jej wesoła pioseneczka miała stać się hymnem po kilku latach ciężkiej pracy.”
„Wreszcie odłożyła wystarczająco wiele oszczędności, aby móc przenieść się do Londynu.” - „wystarczająco dużo”; móc przeprowadzić się, nie przenieść
„Prawdą było, że właściwie mogła się tam wybrać w każdej chwili i dołączyć do swych koleżanek, które już mieszkały tam przez dłuższy czas, ona jednak cierpiała na bardzo wyszukaną chorobę… Właściwie sama siebie mianowała mianem ciężko chorej… w końcu nigdy wcześniej u nikogo nie stwierdzono tak silnego poziomu syndromu Hiddlestona.” - To jest przykład gubienia sensu poprzez zbyt złożone zdania. Lepiej pociąć je na kilka części zamiast wstawiać nieszczęsne wielokropki. Zaznaczam z góry, że taki masz styl pisania, tak zapisane są całe rozdziały i zwyczajnie nie jestem w stanie wklejać ich tutaj w całości i poprawiać. Dlatego od tej pory decyduję się na wypisywanie tylko kardynalnych błędów, nie wszystkich, bo jak do tej pory nie przebrnęłam jeszcze przez pierwszy akapit pierwszego rozdziału.
„Tupnęła swym ciężkim butem w jedną z szarych płytek, jakimi wyłożona była podłoga lotniska, przy kolejce do odpraw.” - bez przecinka
Tutaj wtrącę co nieco – przy tak obszernym tekście nie dam rady wyłapać wszystkich błędów, zwłaszcza że nie robiłam tego na bieżąco podczas czytania. Najważniejsze przesłanie jest takie, żebyś znalazła poradnik internetowy dotyczący stawiania znaków interpunkcyjnych i przeczytała go dokładnie, najlepiej dwa razy, a później zaczęła go stosować w praktyce. To naprawdę kula u... Kartki twojego opowiadania.
„A przecież miała mieć zaraz samolot.” - Niepoprawna fraza „miała mieć” - radę czytać opowiadanie indywidualnie przed dodaniem, żeby pozbyć się takich czeskich błędów.
„- Nie możecie się pośpieszyć, mam za chwilę samolot- upomniała ich zbywając ich natrętne spojrzenia, jakże nienawidziła, kiedy ktoś traktował ją w podobny sposób.” - brak pytajnika, powtórzenia, za długie zdania, źle postawione przecinki. „- Nie możecie się pospieszyć? Mam za chwilę samolot_- upomniała ich i zbyła natrętne spojrzenia. Nienawidziła, kiedy ktoś traktował ją w podobny sposób.”
„Obiecywała sobie, że będzie panować nad swymi emocjami, bo (lub tutaj od nowego zdania) w końcu chciała wyjechać do Londynu i osiągnąć, nie byle jaki cel.” - bez czerwonego przecinka
„Nie było to zbyt proste, zapewne wkrótce jej dobre chęci szybko się wyczerpią i znów zarzuci gnojem… Jednak teraz…: - Powinien pan uważać, jak chodzi.” - zarzuci gnojem? Nie jestem pewna, czy to odpowiednia konstrukcja do użycia w rozdziale w tym kontekście. Bez wielokropków i bez dwukropka po wielokropku, bo to już jest combo.
„Stojąc tak przed nim i przyglądając się jego czujnemu spojrzeniu (bez przecinka) zauważyła, że był nie tylko wysoki, ale i dość dobrze zbudowany.” - nie można się przyglądać spojrzeniu, bo... Spojrzenie nie jest widoczne.
„Jego wyraziste rysy twarzy, równo przycięty zarost i ciemne oczy (bez przecinka) mimowolnie odciągały jej myśli w zupełnie inną stronę.”
„Brunet (bez przecinka) przechylił (bez przecinka) więc wtedy głowę lekko na bok bliżej jej twarzy, jakby próbując sprawdzić, czy rozchylone usta dziewczyny, na pewno nie chcą wypuścić jakiejś ciętej riposty.” - Przechylił głowę na bokczy do przodu? Nie napisałaś, że stał u jej boku, tylko naprzeciwko więc albo przechylił w bok albo był bliżej jej twarzy.
„Z pewnością domyślał się, że tak właśnie będzie, toteż (razem) uśmiechnął się zadowolony z siebie i skierował się w stronę bramki odpraw.”
„Jeden z wykwalifikowanych prawników, mógł potwierdzić prawdziwość pani dokumentów…” - bez przecinka, bez wielokropka
„Nawet nie wyobraża sobie pani, jak ważny dla mnie jest ten wyjazd…” - bez wielokropka
„Swoimi podziękowaniami (bez przecinka) zawstydziła kobietę, której wcześniej (bez przecinka) niemal nie wygłosiła epickiej wiązanki przekleństw, mającej określić jej beznadziejność w spełnianiu swych zawodowych obowiązków.”
„W końcu czekała ją jej upragniona podróż… Wyjazd do Londynu, a później…
Ileż ona miała planów…” - wielokropki zupełnie zbędne.

         To tylko jeden rozdział i szczerze – mam zamiar na nim poprzestać. Myślę, że jeśli zrozumiesz błędy wypisane tutaj, to wszystkie inne poprawisz już sama, bo niestety, ale nie mam całego dnia na ich punktowanie. A przez każdy rozdział przewija się mniej więcej to samo.
         Najważniejsza rzecz: nie pisz jak automat – nie przed każdym „jak, przy, więc” stawia się przecinki, więc zwracaj uwagę na podstawowe zasady, bo czasem mam wrażenie, że w ogóle nie myślałaś o tym podczas pisania i rozdziały naszpikowane są przecinkami, których nie powinno być. Rozdziały pod względem poprawności zapisane są strasznie niechlujnie. Jakbyś w ogóle nie przeczytała tego jeszcze raz przez dodaniem. Czasami miałam autentyczną ochotę wstawić całe ogromne akapity, polecić Ci przeczytanie ich na głos wraz z zapisem znaków, jakie postawiłaś i go poprawić. Na szczęście nie było błędów ortograficznych, ale ilość innych mnie przytłoczyła.
3/10 pkt

- styl
         Momentami był tak niezrozumiały, że musiałam czytać podwójnie albo i potrójnie, co dodatkowo utrudniały znaki interpunkcyjne. To doprowadzało mnie do białej gorączki i odwodziło od chęci dalszego czytania. Gdybyś uporządkowała sobie wszystko, przemyślała każde zdanie albo poczytała trochę na głos, z pewnością wyeliminowałabyś połowę błędów stylistycznych i tym samym podniosła znacznie rangę opowiadania. Teraz jednak jest przed tobą dużo pracy, żeby doprowadzić to do ładu. Naprawdę dużo o radzę się do tego zadania przyłożyć najbardziej.
         Ogólnie co do stylu pisania mogę powiedzieć tyle, że nie był tragiczny. Czytałam dużo gorzej zapisane opowiadania, ale to nie zwalnia cię z obowiązku dbania o niego. Od niepoprawnego stylu zależy całe opowiadanie, dlatego rozważ to poważnie.
3/10 pkt


Dodatki
         O zagospodarowaniu dodatków nie mogę powiedzieć złego słowa. Spis rozdziałów jest łatwy do znalezienia, nie ma ich za dużo ani za mało. Wszystko jest w osobnych stronach, posegregowane schludnie. Także tutaj nie mam już nic do dodania.
5/5 pkt


Podsumowanie
Otrzymałaś łącznie 59 punktów, czyli kategoria – przyjemna rzecz.
Tak, gratuluję sobie odpowiedniego nazwania kategorii, bo w dwóch słowach tak opisałabym Twojego bloga. Brakło jednego punktu do „dobrego opowiadania”, także liczę na to, że kiedyś zaliczy się do wyższych i wyższych kategorii. Tymczasem jeśli będziesz pisać kolejne opowiadanie, z pewnością będę śledzić jego losy. Powodzenia! :)